Reklama:

Glejak mózgu wielopostaciowy(butterfly) - opis przebiegu choroby (3)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
05-09-2015, 19:47:35

Witam, chciałabym przedstawić historie choroby mojego męża który miał tylko 53 lata z tym rodzajem raka. Pisze to aby każdy którego dosięgnie ta tragedia mógł przeczytać historie mojego męża abyście Państwo wiedzieli jak zachowywać, żyć i pomóc osobie chorej i jak samemu sobie pomóc bo czasu jest bardzo mało. Postaram się opisać cała tą tragedie bardzo szczegółowo jak tylko potrafię.
Z początkiem roku 2015 mój maż który całe życie był bardzo aktywny i prorodzinny, zaczął się dziwnie zachowywać , objawy podobne do depresji, potrzebował dużo snu, nie interesował się życiem rodzinnym a z dnia na dzień stawał się coraz bardziej otępiały i słabszy. Nie wiedziałam co się dzieje z moim mężem, zaczęliśmy od podstawowych badań morfologicznych, które wyszły bardzo dobrze , jedynie lekka cukrzyca II typu. Dnia 23 lutego mąż miał zrobiony TG głowy gdzie po raz pierwszy usłyszałam diagnozę choć nie potwierdzoną "wolno rosnący glejak mózgu". Parę dni później, 5 marca 2015 zrobiono MR głowy i potwierdzili że jest to glejak mózgu wielopostaciowy IV stopnia umiejscowiony na przednich częściach płatów czołowych. 9 marca prof. Kasprzak zoperował męża , jednak okazało się że guz jest nieoperacyjny , zrobiono tylko biopsje. Mąż po operacji przez pierwszą dobie był w śpiące farmakologicznej, po wybudzeniu mąż nie był kontaktowy zachowywał się jak dorosłe dziecko. Po 9 dniach hospitalizacji na neurochirurgi został wypisany do domu ze skierowaniem na odział onkologiczny na radioterapie do Poznania. Po tygodniu trafiliśmy na onkologie z pamięcią męża i poruszaniem się była coraz gorzej, zdarzało się mimowolne oddawanie moczu i omglenia z objawami padaczki. Mąż otrzymał 15 serii lamp o maksymalnej sile. Maż jeszcze się poruszał sam choć wolno i było to dla niego wyczerpujące, jednak miał zanik pamięci krótkiej. Po miesiącu wróciliśmy do domu, mąż chodził ale tylko krótkie trasy (około 7 m) przy balkoniku, a dalsze spacery jedynie na wózku inwalidzkim. I tak miną kolejny miesiąc w oczekiwaniu na MR kontrolne po radioterapii, aby zobaczyć efekt leczenia. Po badaniu okazało się że guz pierwotny został powstrzymany ale niestety zdążył porobić odnogi i były już trzy kolejne guzy. Mąż robił się coraz bardziej nerwowy i słabszy, przestał chodzić i zaczęły się trząś ręce i nogi przy najmniejszym wysiłku. Lekarze w tym czasie postanowili skierować męża na chemioterapię. Niestety w noc kiedy rankiem mieliśmy jechać na chemie mąż pierwszy raz dostał napadu padaczki z utrata przytomności, gdzie atak utrzymywał się około 35 min. Wezwane pogotowie zabrało męża na odział neurochirurgi,gdzie przebywaliśmy siedem dni, podczas pobytu pojawiały się ataki. Mąż już nie chodził, nie wstawał z łóżka, mało mówił i nie kontaktował. Już wtedy lekarze mówili ze z dnia na dzień będzie coraz gorzej i że potrzebuje stałej opieki. Proponowali hospicjum, ale ja się nie zgodziłam.W piątek mąż został karetką przetransportowany do domu a w poniedziałek na wieczór pojawił się kolejny silny atak padaczki (utrzymujący się około 45 min.) gdzie mąż już nigdy nie odzyskał 100% świadomości i przytomności. Po trzech dniach hospitalizacji , maż został przewieziony do hospicjum. Gdzie spędziliśmy ostatnie 6 tygodni wspólnych. Mąż z dnia na dzień zapadał w coraz większą śpiączkę, nie poznawał mnie i córek, przestawał mówić a ostatnie trzy doby przed śmiercią wpadł w silny stan agonii. Przez ostatnie trzy doby życia męża nie pobierał płynów ani pokarmu. W czasie agonii dochodził do kolejnych uszkodzeń mózgu ( pojawiło się trzęsienie podbródka, pojękiwania oraz gorączka mózgowa) . Po 72 godz agonii maż odszedł . Cała walka trwała od 23 lutego 2015. do 27 lipca 2015.
Drodzy Państwo kiedy 5 marca neurochirurg wezwał mnie do gabinetu i powiedział mi wprost że mam tylko 5 miesięcy wspólnego życia ze mężem pomyślałam że to nie możliwe, nie uwierzyłam mu i kazałam nie wierzyć swoim córką w to co powiedział lekarz. Dziś wiem że jeśli ktoś z Państwa lub bliska Wam osoba zostanie dotknięta tą chorobą i usłyszy taką diagnozę to nie szukajcie ratunku bo go nie ma. Spędźcie ostatni czas jaki jest Wam dany w najpiękniejszy sposób jak potraficie. Z tym rakiem nie ma szans walki. Glejak mózgu wielopostaciowy to wyrok śmierci rozciągnięty w czasie, bardzo krótkim.Ja tak nie zrobiłam, walczyłam, zamiast spędzić mile ostatnie wspólne chwile , włóczyłam męża po szpitalach.Gdyby ktoś z Państwa chciał uzyskać więcej informacji o przebiegu choroby lub jak pomóc choremu i jak się zachowywać w jego towarzystwie, chętnie pomogę i odpowiem na każde pytanie. Proszę o kontakt drogą e-mail: martuchna705@wp.pl. Pozdrawiam gorąco, życzę powodzenia.
gość
16-09-2015, 00:34:34

,,Dziś wiem że jeśli ktoś z Państwa lub bliska Wam osoba zostanie dotknięta tą chorobą i usłyszy taką diagnozę to nie szukajcie ratunku bo go nie ma". W ten sposób zabierasz nadzieję człowiekowi. Opis rzeczowy ale brakuje jednej osoby: BOGA. Gdzie wiara? Miłe chwile? Dla kogo? Z tym rakiem niie ma szans walki? Pytam gdzie oddanie się Bogu Ojcu? Dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych: długo wymieniać? Ocalenie z Hiroszimy i Nagasaki, dziesiątki tysi ęcy uzdrowien, zawierzenie Bogu, Jezusowi, tak bardzo człowiek polega na sobie, a gdzie sakramenty namaszczenia? Moja babcia miała śmierć mózgową, żadnych odruchów, reakcji na bodzce, a na koniec sakramentu namaszczenia usiadła, powiedziała amen i położyła sie z powrotem. Zmarła kilka godzin póżniej. ,,Z TYM RAKIEM NIE MA SZANS" FAKT! JESLI CZŁOWIEK OPIERA SIĘ O MEDYCYNĘ, ALE JEŚLI CZŁOWIEK ZAWIERZA SIĘ BOGU CHOĆBY ZOSTAŁO MU TYLKO KILKA GODZIN ŻYCIA, JESLI PRAWDZIWIE ODDA SIE JEZUSOWI I ZAWIERZY CAŁYM SERCEM JEŚLI TAKA JEST WOLA BOGA BĘDZIE ŻYŁ. 7 LETNI CHŁOPIEC ZAAWANSOWANA BIAŁACZKA, DOSTAJE PODWÓJNA CHEMIĘ, ROZWIJA SIĘ NIEWYDOLNOSC WIELONARZĄDOWA, LEKARZE ROBIĄ CO MOGĄ ALE NIESTETY INFORMUJĄ RODZICÓW ŻE CZAS POŻEGNAĆ SIE Z DZIECKIEM, ZOSTAJE MU ZALEDWIE KILKA GODZIN ŻYCIA, INFORMACJA Z PROŚBĄ O ŻARLIWĄ MODLITWĘ ROZCHODZI SIĘ DO PONAD 70 OSÓB, 2 GODZINY PÓŻNIEJ WĄTROBA I NERKI PODEJMUJĄ NORMALNE CZYNNOSCI, CHOROBA SIĘ COFA, DZIECKO ODZYSKUJE ŚWIADOMOSC, KOLEJNE BADANIA MÓWIĄ JASNO: BRAK USZKODZEN WIELONARZĄDOWYCH, FUNKCJE ŻYCIOWE PRAWIDŁOWE, BRAK OBECNOSCI KOMÓREK BIAŁACZKOWYCH-DZIECKO JEST ZDROWE, KOLEJNE BADANIA I PO KILKU DNIACH RODZICE Z DZIECKIEM WRACAJĄ DO DOMU. LEKARZE OTWARCIE PRZYZNAJĄ: NIE ZNAJDUJEMY LOGICZNEGO WYTŁUMACZENIA, DZIECKO ZNAJDOWAŁO SIE NA SKRAJU ŚMIERCI, NIE DOSZŁO DO BŁEDNEJ DIAGNOZY, WYNIKI SĄ JEDNOZNACZNE, TO CUD... ALE WIELE OSÓB KTÓRE SIĘ MODLĄ, I ZA KTÓRYCH TRWA MODLITWA, ODCHODZI, TAK CHCIAŁ BÓG, TO ON DECYDUJE. DLA KAŻDEGO JEST INNA DROGA, OTWÓRZ SIĘ NA MIŁOSC BOGA A DOŚWIADCZYSZ WIELU ŁASK... MODLĘ SIĘ ZA TWOJEGO MĘŻA, ORAZ ZA TWOJĄ RODZINĘ, ALE NIE ZAPOMINAJ O JEDNYM, Z JEZUSEM ŚMIERC TO ŻYCIE. ŚMIERĆ TO TYLKO DROGA DO ŻYCIA Z BOGIEM, UWIELBIENIEM BOGA. ŻYCZĘ POWODZENIA? W CZYM W CHOROBIE? LEPIEJ BRZMI PAMIĘTAM W MODLITWIE, ODDAJĘ DOBREMU BOGU ....
Początkujący
10-11-2015, 14:20:26

Ludzie proszę obudźmy się Jak nie ma Jest Można wyjść z każdej choroby Raka leczy się dzis THC i CBD >
http://subiol.pl/baza_wiedzy
Na YOU TUBE WIECEJ O TYM
MOZNA RÓWNIEŻ LECZYĆ innymi metodami np. ziarnem gorczycy też na youtube przykłady z życia wzięte!
Nie zabierajmy nadziei i bądźmy otwarci na alternatywne metody bo one dzialają cuda

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: