w 2017 roku pomoczyłam raz głowę w zimnej wodzie. Na drugi dzień byłam przeziębiona, miałam mocny katar, który chyba cały wsiąknęłam. W kolejnym dniu czułam się ogromnie słabo, miałam lekko obniżoną temperaturę, nie miałam sił iść do pracy, leżałam w łóżku, czułam bardzo duży ścisk w głowie, tak jakby "zakleszczony mózg", że z ledwością mogłam myśleć, miałam tak duże otępienie. Lekarz to zbagatelizował, twierdził, że nie mam nawet kataru i chcę wyłudzić L4. W pracy na drugi dzień byłam półprzytomna, myślałam, że spadnę z krzesła. Później wzięłam wolne poprawiło się. Ale pół roku później w pewnym momencie nie potrafiłam policzyć bardzo prostych działań typu 12+18. Bolał mnie kark. Jakiś czas później jak napiłam się chłodnej odstanej wody, (nie z lodówki) przed wyjściem z domu, ścięło mnie z nóg, zaczął mnie boleć cały kark, znowu ścisk w głowie, otępienie... Używałam wtedy w pracy wiatraka, ale dopiero już po tym pierwszym zdarzeniu w 2017 roku. W 2018 roku miałam wiatrak w domu. W pewnym momencie tak kręciło mi się w głowie przy przeziębieniu, miałam katar, że sądziłam że to zapalenie opon-mózgowych. Ale nie miałam gorączki, nie pamiętam ale mogłam mieć obniżoną temperaturę. Coś zakuło mnie w uchu. Jak chciałam coś powiedzieć momentalnie zapomniałam co i nie potrafiłam sobie przypomnieć. Te zawroty były bardzo dziwne, tak jakby wirowała moja świadomość.
Objawy pojawiają się zazwyczaj po właśnie napiciu się/zjedzeniu czegoś wystarczy lekko chłodnego, przewianiu nawet lekkim. To jest przewlekłe. Od połowy września 2019 prawie nie wychodzę z domu, bo jest mi tak słabo, tylko momentami jest lepiej i znowu wraca. Objawy to (nie zawsze występują razem wszystkie):
zawroty głowy, tracę równowagę, chwieję się, bardzo duże osłabienie, czasami aż miękkie nogi, czuję się wiotka, totalnie bez sił, nudności (nie wymiotowałam, ale to co zjem/napije się podnosi mi się do samych ust często, bolesny i sztywny kark (ostatnio mniej, bo piję tylko ciepłe/gorące), nie odczuwam tak jak wcześniej pragnienia i chyba apetytu, wcześniej piłam zawsze bardzo dużo wody, bardzo duże otępienie - ciężko mi w ogóle myśleć, skupić się, ucisk w głowie, rzadko ból głowy, odczucie "zakleszczonego mózgu", zazwyczaj obniżona temperatura do nawet 34,0 stopni, normalnie mam 36,6 jak wracam do siebie, rzadko podwyższona do 37,4 maksymalnie, kicham wtedy bardzo dużo, często i mocno, przeważnie nie mam kataru a jeżeli to lekki, tak samo z bólem gardła i szybko przechodzi, oczy mogą mnie szczypać, mam czasami mocno wyostrzony wzrok, coraz większy problem z pamięcią wtedy: zapominam słowa przez co nie mogę się wysłowić, zapominam co chciałam powiedzieć, nie mogę sobie przypomnieć, to co przed chwilą powiedziałam lub zrobiłam lub np. rano. Jak jest dobrze to tak nie mam. Przez jakiś czas było tak, że mimo, że spałam tyle ile normalnie to czułam się bardzo zmęczona, wyczerpana, senna, tak jakbym przez całą noc w ogóle nie spała, wypada mi coś wtedy często z rąk, jak jem nie trafiłam z jedzeniem do ust, kilka razy coś mnie mocno w uszach zakuło, mam nadwrażliwość na hałas, chyba mniejszy na światło, jak coś czytam lub ktoś do mnie mówi nie rozumiem sensu, mam z tym wtedy duży problem, problem z logicznym myśleniem, liczeniem bardzo prostych działań, raz jak wyszłam z domu straciłam poczucie czasu, zastanawiałam się która jest godzina, choć przed wyjściem sprawdzałam, czuję się jakbym zamiast mózgu miała jakąś kluchę, flak, przejęzyczałam się... polepsza mi się trochę po napiciu się gorącej malinowej herbaty, pomoczeniu głowy w ciepłej/gorącej wodzie, po ogrzaniu powietrzem z suszarki, zjedzeniu czegoś kwaśnego, ale bardzo szybko znowu wraca.