mam podobny problem; mój wujek ma 87 lat, kiedy 9 lat temu zmarła jego żona bardzo sie załamał; pomagałam mu przez 5 lat mając jego osobe na pierwszym miejscu, zaniedbując własna rodzinę; pewnego dnia wyzwał mnie od najgorszych, a mego męża okrzyknął złodziejem; wtedy myślałam, ze to jest efekt wizyt jego kolegów od kieliszka; dzisiaj zdaje sobie sprawę, że to był juz początek choroby; potem nastąpił problem głozenia się, aż wyladował w szpitalu pod kroplówkami; jednak koledzy "pomagali" skutecznie oddzielić mnie od niego, wpajali mu że ja jestem do niczego mu nie potrzebna, i w w tym przeświadczeniu że jestem zła i niedobra trwa do dziś; jednak dzisiaj jest z Zakładzie Psychiatrycznym Opiekuńczym na 6 m-cy, ja nie mam jak się nim zająć bo samama mam kłopoty gdyż mój brat jest po porażeniu dziecięcym a mama z poważna chorobą serca i kręgosłupa , ledwo chodzi nie mogąc nic robić, ja sama jestem po operacji kregosłupa szyjnego i też wszelka praca fizyczna to problem, jak również jazda środkami miejskiej komunikacji;
Dzisiaj wiem, że gdybym zbyt pochopnie nie zrezygnowała z opieki nad nim to może nie byłoby tak źle. Dzisiaj jestem zmuszona szukać Domu Opieki gdzie będzie mógł dożyć, gdyż pozostawienie go we własnym domu bez opieki 24godzinnej to zabójstwo.
Szkoda, ze żaden lekarz wtedy nie powiedział co się dzieje.
Czytajac wasze posty zdaję sobie sprawę ze właśnie objawy są wszedzie takie same: co wy ode mnie chcecie, ja jestem samowystarczalny, tylko czasem zapominam, wokół sami złodzieje czychający na jego "majątek", itd.
Może dobrze by było, zeby lekarze pierwszego kontaktu w chwili gdy pacjent zwłaszcza w starszym wieku zaczyna wykazywać "podejrzane objawy" zwrócił uwagę, dał informację rodzinie że może się coś dziać i może to być początek choroby.
Zyczę wszystkim, by choroby takie omijały nas wielkim łukiem, choć chyba to są życzenia tylko tzw. "pobożne"
Wytrwałości tym , których w rodzinie juz dopadła taka choroba.