Witam
W czasach kiedy miałem lat naście pojawiało mi się cyklicznie raz do roku zjawisko opadającej stopy. Zawsze to ignorowałem ponieważ wtedy nie ganiało się do lekarzy z "byle" powodu. Obecnie po kilku latach znowu mi się to stało ale na znacznie większą skalę. Z niewiadomego mi powodu nagle zacząłem odczuwać jak tracę kontrolę nad stopą. Dziwne, ponieważ nie miałem żadnego typowego urazu fizycznego ani nawet uderzenia. Fakt, nie mam więzadeł krzyżowych w kolanach, ponieważ zerwałem je w ubiegłym roku wskutek wycieńczenia organizmu podczas pracy. Od tamtej pory noszę w pracy stabilizator na kolanie a obecnie nawet dwa stabilizatory na obu kolanach. Efektu szuflady niestety nie wyeliminuję bez operacji rekonstrukcji. Ale do rzeczy. 4 dni temu pojechałem do pracy i w miarę upływu godzin zacząłem czuć jak tracę kontrolę całkowicie nad lewą nogą. Zwolniłem się do domu pod pretekstem przemęczenia. Ledwo dojechałem, ponieważ wciskanie sprzęgła wydawało się dobrym wyzwaniem. W domu zaobserwowałem, że boli mnie i jest spuchnięty mięsień przy piszczeli lewej nogi. Zrobiłem coś czego chyba nie powinienem. Najpierw rozmasowałem mięsień jakimś drewnianym masażowym kieratem, następnie wysmarowałem go ReparilGel`em. Następnego dnia ból był niesamowity, choć dawał o sobie znać w chwili kiedy dotykałem mięsień. Minęły już 4 dni a ja wciąż nie mam kontroli nad stopą. Problem z uniesieniem jej w skrajne pozycje do przodu i do tyłu. Bez obciążenia (noga w powietrzu) jestem w stanie zaginać stopę choć odczuwam ból w łydce przy skrajnych pozycjach. Ale kiedy stoję na nodze nie jestem w stanie nawet nią poruszyć. Natomiast przy próbie uniesienia stopy pojawia się ból w łydce i czuję wyraźny ucisk w mięśniu przy piszczeli. Dzisiejsza diagnoza internisty brzmi "porażenie nerwu strzałkowego". Na wstępie otrzymałem Ketonal do smarowania oraz Diclac 150 Duo do łykania a także skierowanie na do neurologa. Cóż, kolejki, neurolog mnie czeka dopiero za 5 dni a ja nie jestem w stanie nawet się prawidłowo poruszać. Dzisiaj sprawdziłem jak reaguje mi noga podczas spaceru, okazuje się, że jestem w stanie przejść normalnie 200 metrów, potem stopa odmawia posłuszeństwa i biernie lata. Najgorsze jest to, że nie czuję jej i nie wiem w jakiej jest pozycji, więc muszę wysoko podnosić całą nogę co powoduje bóle w kolanie (brak więzadeł robi swoje).
Czy ktoś miał takie efekty? Czy można z tego się wyleczyć? Z tego co czytam na różnych forach to już zakrawa o inwalidztwo i jestem nieco przerażony.
(Mężczyzna, lat 32)