Dzień dobry.
Kiedy byłam mała, mniej więcej na przełomie 1 i 2 roku życia, przeżyłam dwa razy porażenie nerwu twarzowego. Jedno z nich było idiopatyczne, wszyscy podejrzewają w tej chwili przyczynę, ale nikt oficjalnie tego nie potwierdził, zaś drugie najprawdopodobniej było pozostałością po pierwszym. Rehabilitowano mnie, ale jak wiadomo, małe dziecko nie rozumiało, co się z nim dzieje i nie do końca chciało współpracować z lekarzami. Teraz wyglądam normalnie, mam 16 lat, dużo osób nie wiedząc o tym, co przeszłam twierdzi, że nie domyśliłoby się i nic praktycznie nie widać po tych porażeniach. Jednak ja, mając tę wiedzę, zauważam niedoskonałości, które bardzo mnie denerwują.Czuję, że gdybym kiedyś rehabilitowała się świadomiej, moja twarz prezentowałaby się korzystniej. Ma m trochę mniejsze prawe oko, lekko opadającą powiekę, nie ruszam prawie w ogóle prawą brwią, czuję, jakby to miejsce było całkiem sztywne i twarde, mam krzywy uśmiech łącznie z ustami, nie potrafię porządnie podnieść prawego kącika ust, co daje wrażenie idiotycznego grymasu zamiast uśmiechniętej buzi. Chciałam zapytać, czy tyle lat po porażeniu da się coś jeszcze z tym zrobić oprócz operacji u chirurga plastycznego? Czy ma sens rozpoczęcie ponownej rehabilitacji?