Witam. Opiszę coś, co przydarzyło mi się jakiś czas temu. Do dziś nie wiem, co to było. Byłam wtedy studentką. Owego dnia przygotowywałam się do zajęć. Zauważyłam, że jestem jakaś niespokojna. Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Wciąż zmieniałam pozycję ciała- siadałam na podłodze, to na tapczanie...Szczególne napięcie odczuwałam w nogach. Po upływie około dwóch godzin zauważyłam, że mój język stał się sztywny, zaczęłam mówic tak, jakbym miała wadę wymowy. Czułam, że środkowa część języka przyciska się sama do podniebienia. Byłam coraz bardziej niespokojna. Podjadałam pieczywo chrupkie, bo to pomagało mi "rozruszać" język, jednak po chwili sytuacja sie powtarzała. Ponieważ była niedziela, wybrałam się na wieczorna mszę do kościoła. Jakież było moje zdziwienie, kiedy nagle podczas mszy moja głowa sama odchyliła się do tyłu tak, że patrzyłam wysoko na ścianę. Opuściłam głowę, bałam się co pomyślą ludzie, co ja tam widzę u góry na ścianie...Moja głowa jednak wciąż uparcie odchylała się do tyłu...Wyszłam więc z kościoła i ruszyłam przestraszona w stronę domu. Idąc miałam wrażenie, że moje ciało przechyla się w jedną stronę- w prawo. Po powrocie do domu, język wciąż sztywniał, głowa odchylała się do tyłu. Po jakimś czasie doszedł do tego światłowstręt- światło okropnie mnie raziło. Czułam ogromny niepokój. Poszlismy z rodzicami na pogotowie ratunkowe. Denerwowałam się, bo czułam że nie mogę zapanować nad własnym ciałem. Nie miałam trudności z chodzeniem ani z poruszaniem rękami. Po dotarciu na pogotowie moja głowa była już odchylona do tyłu i na bok. Zezowałam prawym okiem. Nie mogłam mówić, gdyż język zesztywniał. Na pogotowiu podano mi lek uspokajający, leżałam na kozetce, ale objawy nie ustąpiły. Otrzymałam skierowanie do szpitala na oddział neurologiczny. Tam zbadano mnie neurologicznie. Oto zapis: pacjentka przytomna, kontakt dobry. Nagle w godzinach popołudniowych wykręcanie języka i szyi, zaburzenia widzenia. W badaniu : zez zbieżny oka prawego, bez objawów ogniskowego....OUN, obj oponowe ujemne..Nie wymaga pilnej hospitalizacji..(nie można miejscami odczytać, pisane ręcznie). Dodam,że miałam podwyższone ciśnienie, gdyż miałam ( i mam ) nadciśnienie tętnicze. Objawy ustąpiły po nocy.
Nie otrzymałam żadnego skierowania na żadne badanie. Czy powinnam jakieś wykonać? Co to był za atak? Dodam , że w rodzinie mojego ojca był przypadek padaczki. Miewam silne migreny związane z miesiączką. Mam wtedy zaburzenia wzroku i słuchu oraz równowagi. Miałam trudny poród-byłam dzieckiem z zamartwicą. Mam brak fizjologicznej lordozy w szyjnym odcinku kręgosłupa. Jako dziecko miewałam chwile utraty świadomości-ogarniała mnie ciemność i słyszałąm szum....trwało to kilka sekund. Czy powinnam udać się do neurologa? I jakie badania wykonać? Czasami boję się, że tamten atak wróci. Proszę o radę.