Witam Otóż sprawa wygląda tak tydzien temu miałam pobieraną krew z lewej ręki (na wysokości zgięcia łokciowego) niby wszystko ok, ale podczas pobierania przez rękę przeszedł lekki ból z uczuciem jakby kopnięcia prądu (szczególnie na wysokości gdzie się nosi zegarek ) po czym zmroziło mi na kilka sekund palce w dłoni. Pomyślałem nie ma co panikować rozmasuje się to minie. Krew miałem pobieraną setki razy i samo ukłucie nie sprawia mi problemu, ale to zupełnie coś innego. Niestety do dnia dzisiejszego niezbyt to wszystko minęło ręka co jakiś czas lekko drętwieje oraz boli przy jej prostowaniu lub przy takich czynnościach gdy się po coś schylam, czyli wyciągam ręką po coś.Dziwne jest to, że wkłucie było w zgięciu a ból dużo niżej. Teraz pytanie co z tym fantem mogę zrobić. Wygląda mi to na uszkodzenie nerwu czy żyły odpromieniowej czy coś w tym rodzaju, ale się na tym nie znam, wiem jedynie że urazy nerwowe się raczej nie regenerują. Lecz czy to możliwe by uszkodzić gdzieś nerw przez pobieranie krwi tudzież przebicie igłą lekko skóry? Z ciekawości lekko opukałem miejsce wbicia się igłą i przez rękę przechodzi uczucie takie jak kopnięcie prądem takie samo jak gdy łokciem czasem zahaczy się o krzesło i przechodzi takie prądy.Całość niby ***, ale ból i dyskomfort jest . Jeżeli to minie, to ok, ale na razie się tylko pogorszyło więc nie wiem.Zastanawiam się czy iść z tym do lekarza, bo co niby może na to poradzić? Czy to kiedys minie?Z góry dziękuję za zainteresowanie tematem