Od miesiąca boli mnie głowa w okolicy skroni i nad skronią (czoło). Ból pojawia się przy nawet delikatnym dotyku tych miejsc albo przy poruszaniu mięśniami twarzy np. zaciśnięcie oczu, zmarszczenie czoła prowokuje ból. Jak również gdy się gwałtownie poruszam, przekręcam głowę albo się schylam. Bywają momenty, że gorzej widze na jedno oko, ale to sporadycznie. Jak się nie ruszam ani nie dotykam, to nie boli albo boli tylko lekko, prawie wcale.
Lekarz rodzinny dwa tygodnie temu stwierdził, że to od zatok. Przepisał mi Anapran i kazał brać tak długo aż mi przejdzie. Nie przeszło.
Zaczeło się miesiąc temu, przez parę dni siedziałam w przeciągu, bo było masakrycznie gorąco, więc wszystkie okna otwarte aż drzwi trzaskały. Nigdy nic mi się nie działo od przeciągu, więc się tym zbytnio nie przejmowałam. No i wstałam któregoś ranka i głowa lekko pobolewała, myślałam że to zwykła migrena. W ciągu paru dni się nasiliło.
Są dni, że ból utrzymuje się stale, a są dni, że przechodzi na kilka godzin, a potem znów wraca. Powątpiewam, że to zatoki, bo nie miałam żadnego kataru ani gorączki, nie czuje tez żeby coś było w zatokach, miałam tylko 37,1 jak mierzyłam z tydzień temu, ale nie wiem czy to od tego, czy raczej podwyższona temperatura jest wynikiem mojej otyłości i nadciśnienia.
Leki przeciwbólowe nic nie dają. W piątek idę znów do lekarza, ale znów nie wiem, czy skieruje mnie na jakieś badania, czy tylko przepisze kolejne leki ;/ Nie stac mnie na prywatne wizyty, bo jestem teraz bez pracy, a na nfz jest bardzo długi termin do neurologa ;/
Nie wiem co robić, to jest nie do wytrzymania już. Nie mogę w ogóle spać na lewym boku, bo ta głupia głowa boli, nie moge się nawet podrapać w tym miejscu, umycie włosów to jest jakaś masakra, codzienne czynności tak samo...
