Mam 23 lata. Od 5 lat cierpię na przewlekły ból głowy, który czasem znika na parę miesięcy, ale uśredniając występuje przez 60% czasu.
Mój ból nie jest typowo migrenowy. Nie czuję bólu/promieniowania w konkretnym obszarze, lecz raczej ogólne rozbicie i wieczne mdłości. Najłatwiej porównać to do mocnego kaca. Niby jesteś w stanie funkcjonować, ale nie do końca, bo czujesz, że zaraz zwymiotujesz, dotyka cię światłowstręt, najchętniej nie wychodziłbyś z łóżka, świat wiruje, po zamknięciu oczu czujesz się jak na kołyszącym się statku...
Największy problem leży jednak w braku diagnozy 😭😭😭 Nie wiem już, na co mogę się zbadać, wydałam tysiące złotych i tracę nadzieję...
- Zatoki czyste, piękne
- Całkowite wykluczenie chorób autoimmunologicznych, w tym tocznia
- Tarczyca wzorowa
- Krew, mocz, próby wątrobowe OK
- Rezonans magnetyczny - wyniki prawidłowe, brak niepokojących objawów
- Psychika - OK
- Wzrok - mam leczoną poprawnie wadę wzroku, brak oznaków patologicznych
- Bruksizm - brak
- Używki - nie stosuję
Co mam robić? Ratunku 😭 Nie jestem w stanie żyć... "Kac" 200 dni w roku...